Pisząc o bezpieczeństwie, nawet cyfrowym, nie sposób pominąć elementów powiązanych bardziej z psychologią niż tym czym się na co dzień zajmujemy, czyli technicznym badaniem zagrożeń związanych z bezpiecznym działaniem organizacji.
Dawno już okazało się, że kalkulując ryzyko naszej biznesowej aktywności to element ludzki, jak się to wspaniale nazywa w działach IT – interfejs białkowy, jest szczególnym elementem wysokiej podatności.
Spotkałem się kiedyś z opinią, że cyberbezpieczeństwo jest trochę jak BHP. Spis ogólnych zasad, które każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek stosuje intuicyjnie. Trochę jest w tym prawdy, tylko skutki błędów mają inny wymiar. Jeżeli Pan Janusz z naszej firmy spadnie z drabiny, z całym szacunkiem dla niego, będzie to miało inne konsekwencje niż jeżeli zarazi całą organizację ransomwarem.
Jest też inny aspekt. Drabina Pana Janusza nie stara się go zmanipulować, żeby na nią wszedł. Nie kusi go, nie straszy, nie popędza. Niestety przestępcy to robią. Czyhają na nasze błędy. I właśnie o tym jest ta kampania.